CONTENUTI DEL BLOG

venerdì 20 febbraio 2015

REBELIA OLIGARCHICZNA W DONBASIE, Zbigniew Marcin Kowalewski

IN TRE LINGUE (Francese, Inglese, Polacco)
W TRZECH JĘZYKACH (Francuskim, Angielskim, Polskim)

20 lutego 2014 r. na kijowskim Majdanie zginęło 75 osób. Następnego dnia Radosław Sikorski naciska: „Jeżeli nie podpiszecie porozumienia, będziecie mieli stan wojenny i wojsko na ulicach. Wszyscy będziecie martwi.” Wtórują mu ministrowie spraw zagranicznych Francji i Niemiec. Trójka przywódców opozycji ukraińskiej w końcu ulega naciskom. Z duszą na ramieniu – bardzo boją się reakcji Majdanu – idą na ugodę z Wiktorem Janukowyczem. Ma pozostać prezydentem do grudnia – do przyspieszonych wyborów prezydenckich. Elity polityczne Zachodu oddychają z ulgą: rewolucję udało się zwekslować na tory instytucjonalne, gdzie niechybnie wygaśnie. Lecz oto zaraz pierwsza niespodzianka. Wojska wewnętrzne i milicja reagują na porozumienie tak, jakby oznaczało ono kapitulację Janukowycza. Pośpiesznie, wręcz w panice, dezerterują z pola walki, faktycznie pozbawiając reżim siłowej ochrony. Coraz więcej milicjantów przechodzi na stronę Majdanu.
Tymczasem Majdan ma poczucie, że skapitulowali przywódcy opozycji. W mroku ponad głowami ogromnego, bardzo wzburzonego tłumu, przez morze płomyków świec płyną trumny ze zwłokami zabitych. Arsenij Jaceniuk, Witalij Kłyczko i Ołeh Tiahnybok składają sprawozdanie z rokowań i bronią porozumienia. Majdan reaguje wrogą wrzawą. Przemawia Tiahnybok, starając się zapanować nad nastrojem mas. Przez tłum przedziera się komendant jednej z wielu kompanii samoobrony Majdanu, 27-letni Wołodymyr Parasiuk. Wbiega na podium, chwyta mikrofon i wygłasza bardzo krótkie, niezwykle emocjonalne przemówienie, które już po pierwszych zdaniach przechodzi do historii. „My nie należymy do żadnej organizacji, jesteśmy zwykłym ludem Ukrainy. (…) My, prości ludzie, mówimy do naszych polityków, którzy stoją za moimi plecami: żaden Janukowycz – żaden! – nie będzie cały rok prezydentem. Jutro do godziny 10 ma się wynieść!” Majdan grzmi, okazując entuzjastyczne poparcie. „Nasi przywódcy ściskają rękę temu zabójcy. Hańba!” „Hańba”, huczy tłum. „Jeśli jutro do godziny 10 nie wystąpicie z oświadczeniem, że Janukowycz ma się podać do dymisji, ruszymy do szturmu z bronią w ręku! Przysięgam!” [1]. Porozumienie sprzed kilku godzin właśnie diabli wzięli. Na wieść o tym, co dzieje się w resortach siłowych i na Majdanie, Janukowycz jeszcze przed północą ucieka śmigłowcem z Kijowa. Jego reżim upadł.
Prawdziwych rewolucji ludowych nie sposób utrzymać w ryzach. Zaskakują same siebie. Na tym polega ich ogromna siła i zdumiewająca słabość. Lawrence of Arabia – a on znał się trochę na rewolucjach – pisał, że ich uczestnicy „są ludźmi niebezpiecznymi, gdyż nierzadko z otwartymi oczami odtwarzają swe senne marzenia, pragnąc przemienić je w rzeczywistość” [2]. Rewolucje nie liczą się z układami sił. Majdan, decydując się na ostateczne zerwanie stosunku kolonialnego, od trzystu lat łączącego Ukrainę z Rosją, i zwracając się w tym celu ku Unii Europejskiej, mierzył siły na zamiary. Tymczasem imperializm rosyjski, mocno podupadły po rozpadzie Związku Radzieckiego, już się odrodził [3]. Przywrócenie panowania nad Ukrainą ma dla Rosji zasadnicze znaczenie strategiczne. Stąd natychmiastowe kontruderzenie.

Kontra imperialna

Rosja zagarnęła Republikę Autonomiczną Krymu oraz Sewastopol – rosyjskie Guantánamo – korzystając z niebywałej wojskowej słabości Ukrainy. W 1994 r. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania wspólnie z Rosją nakłoniły to trzecie wówczas mocarstwo nuklearne świata do rezygnacji z broni jądrowej w zamian za – jak okazało się w 20 lat później – bezwartościowy świstek zwany Memorandum Budapeszteńskim [4]. Później, w wyniku zabiegów senatora Baracka Obamy, popartych przez Kongres i prezydenta George’a W. Busha, Ukraina pozwoliła Amerykanom zniszczyć dużą część swoich zapasów broni konwencjonalnej [5]. Teraz Rosja mogła dokonać aneksji niemal bez wystrzału. W obawie o wybuch konfliktu z Rosją zachodnia elita polityczna i medialna legitymizowała aneksję: niemal nikt nie kwestionował faktu, że 83% elektoratu wzięło udział w referendum aneksjonistycznym. Sugestia była czytelna: jeśli coś sfałszowano, to przecież i tak ludność rosyjskojęzyczna stanowi na Krymie większość i wiadomo, za czym się opowiada. Media światowe przemilczały radykalnie odmienne dane pochodzące od przywódców Tatarów krymskich. Przemilczały raport Jewgenija Bobrowa, opublikowany przez Radę ds. Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego i Praw Człowieka przy Prezydencie Federacji Rosyjskiej. Bobrow ujawnił w nim, że „na Krymie według różnych danych za przyłączeniem do Rosji zagłosowało 50-60% wyborców przy ogólnej frekwencji wynoszącej 30-50%; mieszkańcy Krymu głosowali nie tyle za przyłączeniem do Rosji, ile za położeniem kresu – mówiąc ich słowami – ‘korupcyjnemu bezprawiu i złodziejskiemu panowaniu donieckich protegowanych’” obalonego właśnie reżimu, czyli oligarchii z Donbasu [6]. Oligarchia to popularna na Ukrainie nazwa rodzimego kapitału monopolistycznego.
Płk Igor Girkin, przyszły „minister obrony Donieckiej Republiki Ludowej”, znany jako Striełkow, uczestniczył w aneksji Krymu. Mówi: „Było jasne, że na samym Krymie się nie skończy. Krym w składzie Noworosji to kolosalna zdobycz, brylant w koronie Imperium Rosyjskiego. A sam Krym, odcięty przesmykami przez wrogie państwo – to już nie to samo. Kiedy władza ukraińska rozpadała się na naszych oczach, do Krymu nieustannie przybywali delegaci z obwodów Noworosji, którzy chcieli powtórzyć u siebie to, co się stało na Krymie” [7]. Noworosja to stara, kolonialna nazwa południowo-wschodniej Ukrainy. Wraz z odradzaniem się imperializmu rosyjskiego następuje nawrót do imperialnego nazewnictwa – Noworosji i Małorosji.

Bastion kapitału monopolistycznego

Po kilkuset latach panowania kolonialnego Ukraina jest najbardziej niezrównoważonym regionalnie krajem Europy. Przyległy do Rosji Donbas, wielki ośrodek przemysłu ciężkiego –region węgla i stali – to najpotężniejszy bastion kapitału monopolistycznego. Pod względem stopnia koncentracji kapitału bije na głowę inne regiony. Dwaj czołowi badacze restauracji kapitalizmu w Donbasie, Wład Mychnenko i Adam Swain, od dawna ostrzegali, że dominujące sposoby postrzegania tego regionu „zarówno w liberalnej, jak i marksistowskiej tradycji przynajmniej częściowo są wytworem kolonialnych poglądów zachodocentrycznych” [8]. Chodzi o to, że „przez pryzmat narodowości, ideologii i geopolityki dzieli się kraj na ‘wschód’, rzekomo zdominowany przez antyrynkową nomenklaturę, która znajduje się pod wpływem dziedzictwa antyzachodniej ideologii radzieckiej i Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, oraz na ‘zachód’, rzekomo stanowiący kuźnię ukraińskiej tożsamości narodowej i zdominowany przez proreformatorskie, prozachodnie i antyestablishmentowe siły polityczne” [9].
Tymczasem z badań porównawczych nad dwoma starymi, strukturalnie podobnymi regionami wielkoprzemysłowymi w Europie Wschodniej wynika, że kapitalizm w Donbasie ma znacznie bardziej neoliberalny charakter niż na Śląsku, choć Śląsk to przecież region zintegrowany z neoliberalną Unią Europejską. Mychnenko wykazuje, że – względnie, rzecz jasna – „szczodry system ochrony socjalnej na Śląsku oraz wysokie poziomy wydatków na ochronę zdrowia i inne usługi socjalne przyniosły w tym regionie stałą poprawę wskaźników rozwoju społecznego. Natomiast dramatyczny spadek wielu kluczowych wskaźników przeżywalności i rozwoju społecznego, którego doświadczył postkomunistyczny Donbas, był spowodowany stałym zmniejszaniem się wydatków na ochronę zdrowia i pozostałe usługi socjalne oraz w ogóle stosunkowo małą rolą państwa w systemie opieki społecznej” [10].
Drapieżny kapitał monopolistyczny, w znacznej mierze ukształtowany w Donbasie w zgoła błyskawicznym tempie przy użyciu politycznych, przestępczych i innych pozaekonomicznych sposobów akumulacji, zjednoczył się w samym końcu lat 90, zablokował kapitałom konkurencyjnym wejścia do regionu i opanował w nim władzę polityczną, którą zapewnił sobie za pośrednictwem Partii Regionów. W zamian za poparcie dla prezydenta Łeonida Kuczmy uzyskał dla Donbasu, jako jedynego regionu w kraju, tzn. dla siebie, szeroką autonomię gospodarczą i poważne przywileje. „Jest to możliwe tylko dlatego, że miejscowa elita kooperuje ze sobą, aby bronić swoich zysków nadzwyczajnych, [które] z kolei tworzą wstępne warunki materialne do stopniowego przenikania grup elitarnych do administracji państwowej. Choć gospodarczo region jest de facto autonomiczny, nie ma tam nacisku na większą autonomię polityczną, gdyż elita skupia raczej swoją uwagę na ekspansji gospodarczej poza granice regionu” [11].
Tak wyglądało to w pierwszych latach XXI w. Jeden z najlepszych zachodnich znawców historii Donbasu, Hiroaki Kuromiya, zapewniał nawet, że Donbas jest w stanie prześcignąć inne regiony „w akceptacji wartości kapitalistycznej i demokratycznej Europy” [12], tzn. wziąć na siebie zadanie realizacji reform neoliberalnych w całym kraju.

Przejęcie władzy centralnej

W 2004 r. ekspansja donbaskiego kapitału monopolistycznego doprowadziła do pierwszej próby przejęcia przezeń centralnej władzy państwowej – sfałszowania wyborów i zapewnienia w ten sposób urzędu prezydenta Ukrainy politycznemu przedstawicielowi tego kapitału, kandydatowi Partii Regionów Janukowyczowi. Uniemożliwił to – na dość krótko – wybuch „pomarańczowej rewolucji”. Przy zastosowaniu bardzo wyszukanych metod badawczych Mychnenko ustalił, że „skład klasowy danego regionu był najważniejszym czynnikiem decydującym o sukcesie wyborczym [Wiktora] Juszczenki w 2004 r.”, gdyż „pomarańczowe zwycięstwo zapewniła większość głosów uzyskanych na najmniej burżuazyjnych obszarach kraju”. Natomiast Janukowycza wyborcy poparli głównie tam, „gdzie miejska klasa kapitalistów jest najbardziej rozwinięta” [13]. Dziewięć lat później poparcie społeczne w poszczególnych regionach dla „rewolucji godności” na Majdanie pokrywało się zasadniczo z poparciem dla „pomarańczowej rewolucji”. W końcu stycznia 2014 r. było bardzo wysokie na zachodzie (80%), wysokie w centrum kraju (51%), niskie na południu (20%) i bardzo niskie na wschodzie (8%, aż dziesięciokrotnie niższe niż na zachodzie). Poparcie dla reżimu Janukowycza było natomiast wysokie na wschodzie (52%), znacznie niższe na południu (32%), bardzo niskie w centrum (11%) i nikłe na zachodzie (3%, aż siedemnastokrotnie niższe niż na wschodzie) [14].
To, że poparcie dla rewolucji, która doprowadziła do obalenia politycznego panowania donbaskiego kapitału monopolistycznego, było największe tam, gdzie burżuazja jest najsłabsza, nie torowało jednak drogi do władzy żadnej sile politycznej wyposażonej w radykalny program alternatywny wobec kapitalizmu neoliberalnego. Przeciwnie – „rewolucja godności” utorowała drogę do władzy innym neoliberalnym siłom politycznym, reprezentującym znacznie mniej skoncentrowane i znacznie bardziej podzielone politycznie kapitały. Rozważania nad tym, dlaczego tak się stało, będą jałowe, jeśli ich punktem wyjścia nie będzie decydująca okoliczność – to, że rewolucje nie generują antykapitalistycznych sił politycznych. Mogą jedynie wynieść takie siły na swoje czoło, co możliwe jest wtedy, gdy one istnieją i się materializują – nie w wyobraźni aktywistów, lecz w realiach ruchów społecznych.

Rusyfikacja Donbasu

„Od lat 40. do pierwszej połowy lat 80. pozorna internacjonalizacja społeczeństwa maskowała prowadzenie polityki planowej rusyfikacji, która stopniowo kształtowała wyobrażenie o Donbasie jako o ‘regionie rosyjskojęzycznym’” [15]. W niepodległej Ukrainie politykę tę kontynuowały oligarchiczne władze regionalne. W latach 1970-1989-2001 odsetek Ukraińców uważających ukraiński za język ojczysty spadł w obwodzie donieckim z 79% do 59,6%, a następnie do 41,2%, zaś w ługańskim z 87,5% do 66,4%, a następnie do 50,4%. W Doniecku i Ługańsku Ukraińcy stanowią dziś niespełna połowę mieszkańców, przy czym Ukraińcy ukraińskojęzyczni to w pierwszym z tych miast jedynie 11,1%, a w drugim 13,7% mieszkańców. Natomiast na terenach wiejskich Ukraińcy stanowią zdecydowaną większość – w każdym okręgu 73% – i w przytłaczającej większości są ukraińskojęzyczni. Obecnie prawie 40% mieszkańców w obu okręgach to Rosjanie [16].
„W strukturze językowej środowiska miejskiego utrzymuje się inercyjny wpływ procesów etnojęzykowych doby radzieckiej, których cechami charakterystycznymi były nie tylko masowa migracja Rosjan, ale również przeobrażanie się ich w panującą mniejszość, a Ukraińców – w masowy etnos (podporządkowaną większość)” [17]. Nie jest to jednak tylko wpływ inercyjny. Podobnie jak to działo się w Związku Radzieckim, gdzie głównym terenem kolonialnej polityki rusyfikacji peryferii były wielkie ośrodki miejskie, po upadku ZSRR władza oligarchiczna kontynuowała aktywną politykę rozszerzonej reprodukcji wizerunku Donbasu jako regionu zrusyfikowanego i ciążącego ku Rosji.
W geopolityce panowania imperializmu rosyjskiego nad Ukrainą i całą zachodnią połacią pojmowanego na modłę monarchistyczno-prawosławną, czarnosecinną i białogwardyjską „Świata Ruskiego”, Donbas ma kluczowe znaczenie. Kilka lat temu ukraiński historyk Jurij Nikołajec postawił sprawę niezwykle jasno i przewidująco. Pisał: „Donbas w obecnych warunkach, jako pogranicze ukraińsko-rosyjskie, stał się faktycznie jednym z wariantów ekspansji kraju-lidera, który stanowi Federacja Rosyjska. W tym przypadku kraj ten aktywnie rozgrywa kartę ‘tożsamości donieckiej’ po to, aby rozwiązać pewne swoje problemy polityczne, ekonomiczne i społeczne poprzez rozszerzenie sfer wpływu na terytoriach ukraińskich. ‘Kwestia językowa’, powiązana z ekspansją języka rosyjskiego i narzucaniem wyobrażenia o ‘odwiecznie rosyjskim Donbasie’, staje się zatem jednym ze sposobów destabilizacji Ukrainy. Wydaje się jednak, że w sferze ekonomicznej stronę rosyjską bardziej interesuje kontrola nad przemysłem hutniczym niż nad wydobyciem paliwa mineralnego. Chodzi o to, że przemysł węglowy wymaga wielkich dotacji i jeszcze w czasach istnienia ZSRR zwątpiono w rentowność rozwoju wydobycia węgla w Donbasie. Natomiast kontrola nad hutami to źródło zysków i rozszerzenie sfery wpływów na terytoriach ukraińskich. Dlatego najbardziej prawdopodobne jest to, że ludność rosyjska regionu po raz kolejny stanie się zakładniczką interesów przywódców politycznych Federacji Rosyjskiej, kiedy za sprawą cen na rosyjski gaz zmniejszy się konkurencyjność ukraińskich przedsiębiorstw przemysłowych i pogorszy się stopa życiowa społeczeństwa, a za pomocą populistycznych haseł w rodzaju ‘braterstwa narodów słowiańskich’, ‘wsparcia dla ludności rosyjskiej’ na Ukrainie i ‘rozszerzenia sfer posługiwania się językiem rosyjskim’ w celu przeciwdziałania ukrainizacji Donbasu stworzy się zagrożenie dla stabilności społecznej w państwie ukraińskim oraz sprowokuje się konflikt między ludnością wschodnioukraińską i zachodnioukraińską” [18].

Kontra oligarchiczna

Donbaska kontra – takie właśnie miano bardzo dobrze pasuje do rebelii oligarchicznej w Donbasie, bo jako żywo przypomina ona zbrojny ruch kontrrewolucyjny sponsorowany przez Stany Zjednoczone w Nikaragui po obaleniu reżimu Somozów. Baronowie Partii Regionów i magnaci przemysłowi zaczęli mobilizować kontrę już podczas Majdanu, aby przeciwdziałać próbom jego rozszerzenia na Donbas i wesprzeć aparat represji wysyłanymi do Kijowa bojówkami – osławionymi tituszkami. Rozpętała się, wspierana przez hegemoniczne w tym regionie rosyjskie telewizje reżimowe, kampania propagandowa o śmiertelnym zagrożeniu ze strony nacików, nazioli, faszystów i banderowców z Majdanu, o których szerzono przerażające wieści. Dość wpływowa tu Komunistyczna Partia Ukrainy (KPU) straszyła, ni mniej, ni więcej, tylko kalką nazistowskiego dyskursu o gettach żydowskich: „na zewnątrz biały, w środku czarny” Majdan to ukraiński odpowiednich czarnych gett w Stanach Zjednoczonych – pasożytniczych siedlisk nierobów.
„Ogromne kupy śmieci, wszelkiego rodzaju infekcje i choroby dotychczas nieznane medycynie to cecha charakterystyczna życia rezerwatów. Sami mieszkańcy nigdzie nie pracują i otrzymują pieniądze tylko za to, że bez celu wałęsają się po ulicach. Swoją niechęć do pracy motywują tym, że przestali być niewolnikami. Tam, w Ameryce, graffiti z wizerunkami Martina Luthera Kinga. Tu, u nas, portrety Tymoszenko i Bandery. I tu, i tam ubrani w to, co oddali im dobrzy ludzie. U nas, tak jak za oceanem, cały ten bajzel nazywają czarującym słowem ‘demokracja’. W tym przypadku demokracji u nas jest więcej. W Nowym Jorku, Los Angeles i San Francisco policja przynajmniej niekiedy przeprowadza rajdy na takie miejsca i po prostu odstrzeliwuje niektórych rozwścieczonych Murzynów. (…) Nawet ciemnoskórzy sprzedawcy na rynkach secondhandu w Kijowie wyglądają na nieco bardziej cywilizowanych niż nasi ‘bladolicy bracia’ z zachodnich obwodów kraju, którzy zgromadzili się na Majdanie. ‘Biali’ na zewnątrz, ale ‘czarni’ w środku” [19]. Nie ma w tej eksplozji rasizmu nic dziwnego – KPU to partia kolonialna.
Po upadku reżimu Janukowycza, czyli po utracie władzy w państwie przez elitę polityczną i gospodarczą Donbasu, elita ta wpadła w panikę. Donbaski kapitał monopolistyczny postanowił okopać się w swoim bastionie, tak aby przynajmniej w nim zachować władzę: wymusić dla regionu autonomię, tym razem już polityczną, oprzeć się na imperializmie rosyjskim i w razie czego, z jego wsparciem wojskowym, dokonać secesji. Wiadomo, jaka była w tym rola Rinata Achmetowa, donieckiego magnata przemysłowego i najpotężniejszego na Ukrainie oligarchy: „Doniecka Republika Ludowa była jego projektem”, przyznawała bez ogródek Russkaja Wiesna, strona internetowa separatystów [20]. Jeden z przywódców rebelii, Paweł Gubariew, również bez żenady opowiadał mediom rosyjskim, jaką rolę w jej zaaranżowaniu odegrała wraz z Achmetowem Partia Regionów. „We wszystkich miastach zaczęli pojawiać się przywódcy tzw. ochotniczej milicji ludowej. I partia władzy, oligarchowie nasi wschodni (…) zaczęli pracować z aktywistami milicji. Okazało się, że dwie trzecie tych aktywistów jest już na utrzymaniu oligarchy Achmetowa. Bardzo niewielka grupa osób pozostała wierna idei, ale mimo to brała pieniądze. Pieniądze brali wszyscy!” [21].

„Nacisnąłem język spustowy wojny”

W obwodzie ługańskim rebelię inspirował Aleksandr Jefremow, prawa ręka Janukowycza w Partii Regionów i człowiek równie wielkich co ciemnych interesów. Kiedy w latach 1998-2005 rządził obwodem, doprowadził do masowych upadłości przedsiębiorstw oraz wielkiej zapaści gospodarczej i społecznej [22]. Czołowym przywódcą rebelii ługańskiej i pierwszym „premierem Ługańskiej Republiki Ludowej” został Walerij Bołotow, jego były kierowca, ochroniarz i nadzorca nielegalnych kopanek, biedaszybów, z których ściągał dla bossa haracz.
Kontrze i rosyjskim służbom specjalnym, które wkroczyły do akcji, potrzebny był znacznie bardziej bojowy element niż biurokracja Partii Regionów czy KPU, toteż ruch separatystyczny szybko zaczęły obsadzać siatki rosyjskiej skrajnej prawicy nacjonalistycznej, od dawna zainstalowane w Donbasie. Wkrótce wsparły je elementy skrajnie prawicowe licznie napływające z Rosji.
6 kwietnia na czele paru tysięcy zwiezionych autobusami osób separatyści wzięli szturmem siedzibę obwodowego zarządu Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w Ługańsku, gdzie zdobyli 1300 nie wiadomo dlaczego zgromadzonych tam kałasznikowów. Niekoniecznie było to jednak przełomowe w pierwszej fazie rebelii wydarzenie, gdyż „praktycznie koło zamachowe wojny, która dotychczas się toczy, puścił w ruch nasz oddział”, mówi Striełkow, który w tym czasie, na czele 52-osobowego oddziału, przeniknął z Rosji i zainstalował się w Słowiańsku. Ten monarchista – zwolennik restauracji prawosławnego imperium carskiego, typowy pies wojny kresowej i kolonialnej, który walczył w Naddniestrzu, w Bośni u boku nacjonalistów serbskich, w Czeczenii i figuruje na sporządzonej przez rosyjskie stowarzyszenie „Memoriał” liście zbrodniarzy wojennych, mawia o sobie: „to ja nacisnąłem język spustowy wojny” w Donbasie [23]. Kilka tygodni po przybyciu do Słowiańska publicznie skarżył się w dramatycznej odezwie, że nie ma tam żadnego powstania ludowego ani w ogóle separatystycznego ruchu masowego i że mieszkańcy Donbasu nie chcą zaciągać się do szeregów rebeliantów [24].
Na stanowisku „ministra obrony” Striełkow nie zdołał stworzyć nawet zalążka centralnego dowództwa czy sztabu generalnego rebelii, która pozostawała domeną rozmaitych działających na własną rękę komendantów i formacji zbrojnych. Mimo wsparcia z Rosji rebelia trzymała się tylko za sprawą niebywałej słabości armii ukraińskiej, która jako siła bojowa, a nie tylko instytucja biurokratyczna, praktycznie tworzyła się dopiero w walce, jak również za sprawą niedoświadczenia gwardii narodowej i batalionów ochotniczych, a przede wszystkim za sprawą zgoła nieprawdopodobnej nieudolności, inercji i korupcji aparatów wojskowych. Relacje z pola walki o tym, jak rannym żołnierzom tamuje się krew papierem toaletowym, to zaledwie wierzchołek góry lodowej doniesień o niewyszkolonych, cierpiących głód żołnierzach w trampkach, bez kamizelek kuloodpornych, materiałów opatrunkowych, pomocy medycznej, zaopatrywanych na froncie przez ofiarnych ochotników z organizacji społecznych. Ministerstwo Obrony i Sztab Generalny raz po raz są przyłapywane na pokątnych interesach na wielką skalę, robionych na handlu sprzętem i wyposażeniem, którego brakuje na froncie, na zakupach po parokrotnie zawyżonych cenach, na których generałowie nabijają sobie kabzy. Instytucje te nagminnie kłamią o stanie wyposażenia, zaopatrzenia, o położeniu wojska na froncie, o stratach w ludziach. Kłamią, że oto właśnie ewakuuje się setki rannych, że już nadeszła odsiecz, wyprowadzono oddziały z okrążenia, dostarczono broń przeciwpancerną, zapewniono żywność, kamizelki, ciepłą odzież…

Program obrony narodowej

Mimo to wojska ukraińskie stopniowo zaczęły odnosić coraz większe sukcesy. Na początku lipca Striełkow w ostatniej chwili i niemal cudem wyrwał się ze swoją parutysięczną brygadą z okrążenia w Słowiańsku – wbrew kategorycznemu rozkazowi z Moskwy, aby pod żadnym pozorem nie oddawać miasta. Przebił się do Doniecka, któremu stacjonujące tam oddziały separatystyczne wcale nie zapewniały obrony. „Gdybyśmy pozostali w Słowiańsku, to w ciągu tygodnia, maksimum dwóch, padłby Donieck. Natomiast dzięki temu, że wyszliśmy, przez 40 dni utrzymaliśmy Donieck – aż do przybycia ‘przepustkowych’, choć sytuacja w ostatnich dniach była rozpaczliwa” [25]. „Przepustkowi” to wojska rosyjskie, tak nazywane dlatego, że jak twierdzą władze Rosji chodzi o żołnierzy, którzy na przepustce zamiast pójść na plażę jeżdżą sobie do Donbasu, aby tam powalczyć. Takich „przepustkowych” walczących w regularnych jednostkach wojskowych przeszło już przez Donbas około 35-40 tys.
Sierpniowa agresja rosyjska uratowała ruch separatystyczny, ale Moskwa postawiła mu w zamian warunek, który posłusznie spełnił: Striełkow musiał odejść. Rola psów wojny, watażków i awanturników dobiega końca, tym bardziej, że mogą wyrastać na niebezpiecznych dla Kremla bohaterów „Ruskiego Świata”. Władzę wojskową, a w ślad za nią polityczną, w Donbasie stopniowo przejmują rosyjskie aparaty państwowe.
Była posiadłość kolonialna samotnie toczy nieoczekiwaną i przytłaczającą wojnę wydaną jej przez wielkie mocarstwo. Rozpaczliwe apele do Zachodu o pomoc wojskową niewiele dają. Jeśli Ukraina może na kogoś liczyć, to chyba tylko na te społeczeństwa, które w przeszłości doświadczyły na sobie panowania imperializmu rosyjskiego i dziś znów czują się przezeń zagrożone. Sęk jednak w tym, że jest mało prawdopodobne, aby Ukraina zdołała się obronić, jeśli o jej losach będzie decydowała władza reprezentująca interesy burżuazji i realizująca radykalne reformy neoliberalne.
Szukanie oparcia i ratunku w wielkich mocarstwach imperialistycznych Zachodu to tylko powtórka dobrze znanego błędu, który popełnił już Kościuszko zwracając się do rządów państw zachodnich z jałowym orędziem głoszącym, że „Polacy chcą się oswobodzić z jarzma Rosji i wzywają pomocy naprzeciw temu mocarstwu, które gdy raz weźmie górę, zwichnie równowagę całej Europy”. Tymczasem w Europie żadnej równowagi, na którą się powoływał, nie było [26].
Skuteczny może być tylko taki program obrony narodowej, który będzie zgodny z najżywotniejszymi interesami większości społeczeństwa ukraińskiego. Ze względu na swój klasowy charakter władza obecna nie jest w stanie go wypracować. Punkt wyjścia do pracy nad takim programem wskazał Maurycy Mochnacki: „więcej liczyć trzeba na ruch mas, na działanie całego ludu niżeli na wojsko regularne” [27].


Artykuł ukazał się w Le Monde diplomatique - Edycja polska nr 12 (109), grudzień 2014 r.

[1] Jakszczo zawtra do 10.00 ne bude widstawky Janukowycza – Majdan pide na zbrojnyj szturm, na dailylviv.com, 21 lutego 2014 r.
[2] T.E. Lawrence, Siedem filarów mądrości, t. I, Warszawa, PIW 1971, s. 20.
[3] Zob. Z.M. Kowalewski, Imperializm rosyjski, 27 listopad 2014 r.
[4] Zob. D. Gibbs, „Why Ukraine Surrendered Security: A Methodological Individualist Approach to Nuclear Disarmament”, The Agora: Political Science Undergraduate Journal, t. 2, nr 2, 2012.
[5] D. Matrosko, Flashback: Senator Obama Pushed Bill That Helped Destroy More Than 15,000 Tons of Ammunition, 400,000 Small Arms and 1,000 Anti-aircraft Missiles in Ukraine, na dailymail.co.uk, 5 marca 2014 r.
[6] Problemy żytielej Kryma, na president-sovet.ru, 5 maja 2014 r. Zob. P.R. Gregory, Putin’s ‘Human Rights Council’ Accidentally Posts Real Crimean Election Results, na forbes.com, 5 maja 2014 r.
[7] A. Prochanow, I. Striełkow, „Kto ty, ‘Striełok’?”, Zawtra, 20 listopada 2014 r.
[8] A. Swain, V. Mykhnenko, „The Ukrainian Donbas in ‘Transition’”, w: A. Swain (red.), Re-constructing the Post-Soviet Industrial Region: The Donbas in Transition, Londyn – Nowy Jork, Routledge 2007, s. 40.
[9] V. Mykhnenko, A. Swain, „Ukraine’s Diverging Space-Economy: The Orange Revolution, Post-Soviet Development Models and Regional Trajectories”, European Urban and Regional Studies, t. 17, nr 2, 2010, s. 146.
[10] V. Mykhnenko, The Political Economy of Post-Communism: The Donbas and Upper Silesia in Transition, Saarbrücken, Lambert Academic Publishing 2011, s. 189.
[11] E. Kovaleva, „Regional Politics in Ukraine’s Transition: The Donetsk Elite”, w: A. Swain (red.), op. cit., s. 65.
[12] H. Kuromiya, „Donbas – ostatnie pogranicze Europy?”, Nowa Ukraina: Zeszyty Historyczno-Politologiczne nr 2, 2006, s. 79.
[13] V. Mykhnenko, „Class Voting and the Orange Revolution: A Cultural Political Economy Perspective on Ukraine’s Electoral Geography”, Journal of Communist Studies and Transition Politics, t. 25, nr 2-3, 2009, s. 278, 280.
[14] KMIS (Kyjiws´kyj Miżnarodnyj Instytut Sociołohiji), Stawlennia w Ukrajini ta Rosiji do akcij protestu w Ukrajini, na kiis.com.ua, 28 lutego 2014 r.
[15] Ju.O. Nikołajec´, Poselens´ka struktura naselennia Donbasu (Etnopolitycznyj aspekt dynamiky), Kijów, IPiEND im. I.F. Kurasa NAN Ukrajiny 2012, s. 166-167.
[16] O.Ja. Kałakura, „Mowni praktyky i etniczna samoidentyfikacija naselennia Donbasu”, Naukowi Zapysky Instytutu Politycznych i Etnonacional´nych Doslidżen´ im. I.F. Kurasa NAN Ukrajiny nr 5 (61), 2012, s. 47-49.
[17] W. Sklar, „Widminnosti w etnomownij strukturi naselennia obłasnych centriw ta sils´kogo naselennia piwdnia ta schodu Ukrajiny”, Ukrajinoznawczyj Almanach, t. 5, 2011, s. 42.
[18] Ju.O. Nikołajec´, op. cit., s. 186.
[19] M. Kuźmienko, „‘Biełyje’ snaruży, ‘czornyje’ wnutri”, Kommunist, 17 stycznia 2014 r.
[20] A. El-Miurid [A. Niesmijan], „Achmetow w zasadie, wyżydajet – kogda że rukowodstwo DNR naczniet dopuskat´ sierjoznyje oszybki”, Russkaja Wiesna, 26 maja 2014 r.
[21] Ju. Sniegirew, „Nariad muczenia primieriat´ nie choczu”, Rossijskaja Gazieta, 12 maja 2014 r.
[22] Centr Protydiji Korupciji, Statky Janukowycza: Ołeksandr Jefremow, na yanukovich.info/oleksandr-efremov/, 28 stycznia 2014 r.
[23] A. Prochanow, I. Striełkow, op. cit.
[24] Zob. Z.M. Kowalewski, Rosyjska biała gwardia w Donbasie, 30 czerwca 2014 r.
[25] A. Prochanow, I. Striełkow, op. cit.
[26] F. Rychlicki, Tadeusz Kościuszko i rozbiór polski, Kraków, Nakładem autora 1871, s. 179.
[27] M. Mochnacki, Powstanie narodu polskiego w roku 1830 i 1831, t. I, Poznań, Księgarnia J.K. Żupańskiego 1863, s. 11.

Nella diffusione e/o ripubblicazione di questo articolo si prega di citare la fonte: www.utopiarossa.blogspot.com